Kupiłam zwykłe, typowe, takie jakich wiele. Na krótkim czarnym rzemyku maskę wenecką, na długim łańcuchu z ogniwami tygrysa z frędzlami. Szczególnego wrażenia nie robiły - do momentu. Momentu, w któym.... zamieniłam przywieszki :)
Maska wylądowała na długim łańcuchu, tygrys na carnym grubym rzemieniu. Efekt? No proszę siadać, nie ma dnia żeby ktoś nie pytał skąd wytrzasnęłam takie cuda!
Maska natychmiast zmieniła się w designerski, zwracający uwagę manifest indywidualistki, tygrys zaczął spoglądać spode łba i nabrał pazura (a przy okazji frędzle chowając się w dekolcie robią wrażenie, oj robią). I kto powiedział że drobiazg nie może zmienić wszystkiego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz